środa, 7 sierpnia 2013

Rodział 9



Rozdział 9

Historia Margaret

         Spędziliśmy w Denali tydzień. Później wyruszyliśmy dalej.
- Gdzie teraz ??? – zapytał Edi kiedy wsiadaliśmy do samochodu
- Nie wiem – powiedziałam – Może pojedziemy do Margaret co ty na to Max
- O nie – zaśmiał się – nie będę się użerał z bliźniakami
- Mamo!!! – krzyknęła Lila – Ja chce jechać do Margaret!!!
- Lily co tak krzyczysz??? – Zapytała Esme
- Bo ja chce jechać do Margaret a tata nie.
- Do kogo ??? – mama spojrzała na mnie
-Matki Maxa – wytłumaczyłam
- Myślałam że żona Marka ma na imię Didyme (dop. Od aut tak jest w książce napisane) – zdziwiła się Esme
- Bo ty wiesz o tej pierwszej tylko– powiedział Maxi
- Pierwszej– Esme była coraz bardziej zdziwiona –to ile on miał żon
- Jaką chcesz wersje oficjalną czy tą drugą- zaśmiałam się
- Tą prawdziwą – spojrzała mi w oczy
- Dwie –wyjaśnił Max – Moja matka była tą drugąa ciocia to znaczy Didyme pierwszą tą prawdziwą miłością.
      Następnego dnia zrobiliśmy nalot Margaret
- Cześć – krzyknęłam wchodząc
- Nathaly – o boże nie tylko nie oni. I dopadli mnie bliźniaki
- No Nat –zaśmiał się Edward – Ty jesteś rozchwytywana
- Ha, ha, ha bardzo śmieszne –powiedziałam – Idź do Diabła
- Nie wiem  gdzie mieszka – zaśmiał się
- Narysuje ci mapę
- Maargaret – usłyszałam pisk Lily która była już na gurze u Margaret
- Lily – powiedziała zdziwiona babcia na widok wnuczki – Skąd się tu wzięłaś.
- Przyjechałam z rodzicami – zachichotała
- To oni żyją – powiedziawszy to zbiegła zaraz po schodach i dosłownie pięć sekund puźniej byłam w jej objęciach – Boże jak ja się o was martwiłam
- Margaret… - zaczął Carlisle
- Carlisle – rzuciła mu się w objęcia – Boże ty żyjesz
- Carlisle – odezwała się Esme – można wiedzieć kim ona dla ciebie jest ???
- Ja też jestem ciekawa ???- wtrąciłam
- To jest moja siostra – kiedy to powiedział nie mogła się powstrzymać i zachichotałam
- I jeszcze młodsza – powiedział Edward który też krztusił się ze śmiechu
- No co z tego – powiedziała Margaret
- Wiecie co – zaczęłam – trzeba by było wyjaśnić to tym baranom – wskazałam  Freda i Georga
- Racja – zaśmiała się
          - Jakim cudem żyjesz- zapytał Carlisle – ojciec powiedział że umarłaś ale nie chciał mi powiedzieć jak.
- Rysio – zaczęła opowiadała mi kiedyś że miał brata i że kiedyś mówiła do niego Rysio ale mnie to trochę zdziwiło kiedy tak do niego powiedziała –ja urodziłam się wampirem ale o tym nie wiedziałam .
Tamtego wieczoru byłam z ojcem i jego kolegami tymi z polowań na wampiry itp na spacerze i nagle garnęło mnie takie pragnienie że, zabiłam pierwszego człowieka jakiego spotkałam  - przerwała i spojrzała na nas był już z nami John
- Dlaczego nie zabiłaś ojca i jego kolegów – zapytał Carlisle – tylko jakiegoś człowieka
- Właśnie to nie wiem – odpowiedziała mu na pytanie – skącze  opowiadać dobrze?
- Jasne kończ – powiedział lekarz
- A że wypiłam z niego krew to Wiktor pamiętasz go???
- Jasne jaki z rudymi włosami – powiedział
- Właśnie zaczął krzyczeć że ojciec wychowywał demona i że trzeba mnie zabić – zawachała się spjrzała na Lilkę
- Lily idź do swojego pokoju – powiedziałam – I weź bliźniaków
- Ona ma tu pokuj – zapytała Alice
- Jasne
-  Mamo –jęknęła – ja chce usłyszeć do końca
- Bez dyskusji na górę
- Dobrze
- Możesz kończyć –powiedziałam do Margaret jak wyszła hołota
- Dzięki –uśmiechnęła się do mnie – zamknęli mnie w trumnie z  metalu   tak wiem że to głupie i Saro modne ale co na to powiedzieć zrobili to żeby nie zniszczyć dobrego imienia ojca.
- Nie mogłaś się wydostać – zapytała Esme bardzo ją polubiła
- Nie bo wiecie kowal wykuwając nie hartował tego w wodzie tylko w takim roztworze z  werbeny.
- Werbeny???- zapytał Carlisle
- Werbena działa na wampiry jak kwas na człowieka jak się poleje nim skórę – powiedziałam i podwinęłam rękaw bluzki (miałam tam kilka śladów po tym jak coś wywinęłam w Volterze)
- Boże święty – powiedział Edward – Co ci się stało
- Tak Volturi karzą swoich podwładnych- wyjaśniła Margaret
- Dobra skończ opowiadać – powiedziałam
- Po około dwustu latach od kąt mnie zakopali  – wznowiła powieść – znaleźli mnie Volturi i zabrali do Włoch. Potem urodził się Max. Poznał ona Nat ona nas przeknała żebyśmy się stamtąd wynieśli.
- Co miałam zrobić byliście ciągle zamknięci na klucz – powiedziałam
- Racja – zaśmiała się- i za to jestem ci wdzięczna      
- Dzięki
- Za nim się wynieśliśmy poznałam Johna. Powiedziałam trójcy że chcę się wynieść. Pozwolili mi pod warunkiem że Max będzie W straży Narodzonych. Ja nie chciałam ale Max się zgodził. – powiedziała – jakieś dwa lata później urodziły się bliźniaki. Pojechaliśmy z nimi do Voltery. Było podobnie jak z Maxem.
-Tyle że – zaśmiał się John -  tygodnia z nimi nie wytrzymali i  wysłali ich do nas
- No, no – powiedział Carlisle
- Wiesz co Ed – zapytałam
- Nie
- Carlisle będzie twoją prawdziwą rodziną
- Będzie
- No tak je jeszcze ślubu z Maxem nie wzięłam - zachichotałam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz