Rozdział 9
Historia Margaret
Spędziliśmy w Denali tydzień. Później
wyruszyliśmy dalej.
- Gdzie
teraz ??? – zapytał Edi kiedy wsiadaliśmy do samochodu
- Nie wiem –
powiedziałam – Może pojedziemy do Margaret co ty na to Max
- O nie –
zaśmiał się – nie będę się użerał z bliźniakami
- Mamo!!! –
krzyknęła Lila – Ja chce jechać do Margaret!!!
- Lily co
tak krzyczysz??? – Zapytała Esme
- Bo ja chce
jechać do Margaret a tata nie.
- Do kogo
??? – mama spojrzała na mnie
-Matki Maxa
– wytłumaczyłam
- Myślałam
że żona Marka ma na imię Didyme (dop. Od aut tak jest w książce napisane) –
zdziwiła się Esme
- Bo ty
wiesz o tej pierwszej tylko– powiedział Maxi
- Pierwszej–
Esme była coraz bardziej zdziwiona –to ile on miał żon
- Jaką
chcesz wersje oficjalną czy tą drugą- zaśmiałam się
- Tą
prawdziwą – spojrzała mi w oczy
- Dwie
–wyjaśnił Max – Moja matka była tą drugąa ciocia to znaczy Didyme pierwszą tą
prawdziwą miłością.
Następnego dnia zrobiliśmy nalot Margaret
- Cześć –
krzyknęłam wchodząc
- Nathaly –
o boże nie tylko nie oni. I dopadli mnie bliźniaki
- No Nat
–zaśmiał się Edward – Ty jesteś rozchwytywana
- Ha, ha, ha
bardzo śmieszne –powiedziałam – Idź do Diabła
- Nie
wiem gdzie mieszka – zaśmiał się
- Narysuje
ci mapę
- Maargaret
– usłyszałam pisk Lily która była już na gurze u Margaret
- Lily –
powiedziała zdziwiona babcia na widok wnuczki – Skąd się tu wzięłaś.
-
Przyjechałam z rodzicami – zachichotała
- To oni
żyją – powiedziawszy to zbiegła zaraz po schodach i dosłownie pięć sekund
puźniej byłam w jej objęciach – Boże jak ja się o was martwiłam
- Margaret…
- zaczął Carlisle
- Carlisle –
rzuciła mu się w objęcia – Boże ty żyjesz
- Carlisle –
odezwała się Esme – można wiedzieć kim ona dla ciebie jest ???
- Ja też
jestem ciekawa ???- wtrąciłam
- To jest
moja siostra – kiedy to powiedział nie mogła się powstrzymać i zachichotałam
- I jeszcze
młodsza – powiedział Edward który też krztusił się ze śmiechu
- No co z
tego – powiedziała Margaret
- Wiecie co
– zaczęłam – trzeba by było wyjaśnić to tym baranom – wskazałam Freda i Georga
- Racja –
zaśmiała się
- Jakim cudem żyjesz- zapytał
Carlisle – ojciec powiedział że umarłaś ale nie chciał mi powiedzieć jak.
- Rysio –
zaczęła opowiadała mi kiedyś że miał brata i że kiedyś mówiła do niego Rysio
ale mnie to trochę zdziwiło kiedy tak do niego powiedziała –ja urodziłam się
wampirem ale o tym nie wiedziałam .
Tamtego
wieczoru byłam z ojcem i jego kolegami tymi z polowań na wampiry itp na
spacerze i nagle garnęło mnie takie pragnienie że, zabiłam pierwszego człowieka
jakiego spotkałam - przerwała i
spojrzała na nas był już z nami John
- Dlaczego
nie zabiłaś ojca i jego kolegów – zapytał Carlisle – tylko jakiegoś człowieka
- Właśnie to
nie wiem – odpowiedziała mu na pytanie – skącze
opowiadać dobrze?
- Jasne
kończ – powiedział lekarz
- A że
wypiłam z niego krew to Wiktor pamiętasz go???
- Jasne jaki
z rudymi włosami – powiedział
- Właśnie
zaczął krzyczeć że ojciec wychowywał demona i że trzeba mnie zabić – zawachała
się spjrzała na Lilkę
- Lily idź
do swojego pokoju – powiedziałam – I weź bliźniaków
- Ona ma tu
pokuj – zapytała Alice
- Jasne
- Mamo –jęknęła – ja chce usłyszeć do końca
- Bez
dyskusji na górę
- Dobrze
- Możesz
kończyć –powiedziałam do Margaret jak wyszła hołota
- Dzięki –uśmiechnęła
się do mnie – zamknęli mnie w trumnie z
metalu tak wiem że to głupie i Saro modne ale co na
to powiedzieć zrobili to żeby nie zniszczyć dobrego imienia ojca.
- Nie mogłaś
się wydostać – zapytała Esme bardzo ją polubiła
- Nie bo
wiecie kowal wykuwając nie hartował tego w wodzie tylko w takim roztworze
z werbeny.
-
Werbeny???- zapytał Carlisle
- Werbena
działa na wampiry jak kwas na człowieka jak się poleje nim skórę – powiedziałam
i podwinęłam rękaw bluzki (miałam tam kilka śladów po tym jak coś wywinęłam w
Volterze)
- Boże
święty – powiedział Edward – Co ci się stało
- Tak
Volturi karzą swoich podwładnych- wyjaśniła Margaret
- Dobra
skończ opowiadać – powiedziałam
- Po około
dwustu latach od kąt mnie zakopali –
wznowiła powieść – znaleźli mnie Volturi i zabrali do Włoch. Potem urodził się
Max. Poznał ona Nat ona nas przeknała żebyśmy się stamtąd wynieśli.
- Co miałam
zrobić byliście ciągle zamknięci na klucz – powiedziałam
- Racja –
zaśmiała się- i za to jestem ci wdzięczna
- Dzięki
- Za nim się
wynieśliśmy poznałam Johna. Powiedziałam trójcy że chcę się wynieść. Pozwolili
mi pod warunkiem że Max będzie W straży Narodzonych. Ja nie chciałam ale Max się
zgodził. – powiedziała – jakieś dwa lata później urodziły się bliźniaki. Pojechaliśmy
z nimi do Voltery. Było podobnie jak z Maxem.
-Tyle że – zaśmiał
się John - tygodnia z nimi nie wytrzymali
i wysłali ich do nas
- No, no – powiedział
Carlisle
- Wiesz co Ed
– zapytałam
- Nie
- Carlisle będzie
twoją prawdziwą rodziną
- Będzie
- No tak je jeszcze
ślubu z Maxem nie wzięłam - zachichotałam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz