poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 15



Rozdział 15

    K
iedy weszłam do pokoju zupełnie mnie zatkało. Moje dzieciaki wyglądały jakby miały ze dwa miesiące a nie parę godzin.
 - Chłopaki – zaczęła Rosaly do maluchów, żeby ich uspokoić . Nagle zdałam sobie sprawę, że moje i Maxa dzieci nas nie znają.– Macie już wybrane imiona?
- Jasne –powiedział Maxi – Austin a na drugie będzie miał Edward
- Dlaczego Edward - spytała Rose patrząc to na mnie to na mojego brata
- To tradycja – wyjaśniłam ze udawaną smutną miną
Rosalie zaśmiała się- a drugiego malucha jak nazwiesz ?
- Alex –zaśmiałam się – a na drugie…
- Super, super – jęknęła Lily – będzie Srastin i Srex
- Lily – skarcił ją Max – Nie nazywaj ich tak
- Abo co ?
- wiesz mogę wynająć Setha żeby cię łaskotał do upadłego- powiedziałam i spojrzałam na moją córkę
- Dobra poddaję się – zaczęła mała  - ale pod warunkiem że zabierzecie te bachory jest tyle wolnych pokoi to dlaczego oni musza być tu ?
Usłyszawszy to wszyscy wybóchnęli śmiechem. Wszyscy oprócz Lily
       Minęły trzy miesiące moi synowie rośli Lilka też wybiła. Wyglądał na moją rówieśniczkę a bliźniak jakby mieli po 10 lat. Max i Carlisle badali ich wzrost co trzy godziny i bali się kiedy przestana rosnąć. A  poza nimi u nas wszystko było dobrze. Jedna rzecz mnie tylko wkurzyła Volturii uczynili mnie i Maxa następcami tronu jak to oni powiedzieli.
       Pewnego wieczoru kiedy siedziałam z Edwardem i Maxem i graliśmy w Monopoli (od pewnego czasu to moja ulubiona gra )  przybyli do nas piekielne bliźniaki. Mam ich dość !!!
- Co wy znowu chcecie ? – zapytałam czując że zaraz wybuchnę. Przyjeżdżali do nas  prawie co tydzień od czasu kiedy mendy z Włoch oznajmili, że jesteśmy ich następcami.
- Aro was wzywa – oznajmiła Jane
- A to nowość –zaśmiał się Max -  tego jeszcze nie było.
- Max – zaczął Alec – tu nie chodzi o to żebyście uczyli rządzić tylko o to, że mamy kłopoty.
- Jeny. Co się znowu stało ? – zapytał Max
- Pamiętasz jak toczyliśmy wojnę z wilkołakami ?
- Jasne miałem wtedy 14 lat i pojechałem na pierwszą misje. –odpowiedział – Ale co się dzieje ?
 - Krótko mówiąc mszczą się – odpowiedziała Jane
- Ale jak to – wtrąciłam – przecież prawie wszystkie wyginęły.
- Właśnie – powiedziała Jane – prawie wszystkie. Od tamtego czasu zbierają siły, żeby nas zaatakować .  
-Super – jęknęłam i rzuciłam kostką – Po prostu kocham wilkołaki.
- Stop! Czekajcie – powiedział Edward odrywając się od liczenia kasy (zawsze wygrywa pajac jeden ) – to takie prawdziwe wilkołaki co  nie ?
- Tak Ed – powiedziałam – takie od pełni.
- Oj będzie niedobrze – zaczął Max – ugryzienie wilkołaka jest dla nas śmiertelne.
- A jest jakieś lekarstwo? – zapytał Edek
- Krew hybrydy… - powiedziałam tak cicho, że Edward ledwie mnie dosłyszał.
- O nie ja nie pozwolę, żeby ktoś coś zrobił Ness ! – wrzasnął Edward
- Poczekaj Edward. Wystopuj. –przerwałam mu – To nie może być krew byle jakiej hybrydy.
- A jakiej to może być ? – zapytał podenerwowany
- Zrodzonej z wilkołaka i wampira …
- Ale takich nie ma ! –powiedział Edward
- Pamiętasz jak miesiąc temu pojechałam do naszego domu ? – zapytałam
- Tak, a co  to ma wspólnego z  tą sprawą ?

Ciąg dalszy w następnym rozdziale.

**************************************************************

I jak podoba się ? Nie miałam żadnych pomysłów, Ale coś naskrobałam.

Pozdrowienia dla czytelników !!! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz