Rozdział 12
No nie
- Ała –
krzyknęłam tydzień później
- Nathaly co
jest ??? – zapytał Edward
- Nie wiem…
- chciałam jeszcze cos powiedzieć ale tego nie zrobiłam ponieważ znowu
krzyknęłam.
- Nathaly
cholera co jest ???
- Ona chyba
rodzi –powiedział Carlisle chwile później byli już wszyscy przy mnie
- Co
robimy???? - zapytała Rose
- Musimy ją
zabrać na górę …- Nie usłyszałam co mówili później bo już nic nie
słyszałam
Oczami Maxa
- Carlisle
–krzyknąłem – ratuj dziecko
-
Dobrze - powiedział doktor – ale Max
Wyjdź
-Czemu –
zapytałem
- Max –
poczułem dłoń Edwarda na ramieniu – Jak jej się coś stanie …
-Nic jej się
nie stanie – Krzyknąłem
- Ale jeśli
– zaczął – to Nathaly nie chciała by żebyś to widział – Powiedziawszy to
zamknął drzwi do pokoju w którym byli wszyscy (no prawie wszyscy) prócz Jaspera
, Lily, mnie ni i bliźniaków.
Pół godziny później usłyszałem krzyk (a
co najlepsze )dzieci .
Wpadłem do
pokoju i zobaczyłem Rosaly i Alice z dziećmi na rękach i zrozpaczonego Edwarda.
- Co się
stało ???- zapytałem próbując żeby ta myśl co mnie dręczyła do mnie nie doszła
.- CO SIĘ STAŁO ???
Podeszłem do łóżka na którym leżała Nathaly i
zobaczyłem …
Nathaly tyle
że była martwa.
- Zróbcie
coś – krzyknąłem – proszę powiedziałem czując że kolana pode mną się uginają .
- Nic już
się nie da zrobić – powiedział doktor – próbowaliśmy ale jej organizm jest
odporny na jad .
- Ale to
jest niemożliwe żaden człowiek nie jest odporny na wampirzy jad.- próbowałem to
sobie wyjaśnić
- Max …
-zaczął doktor – Nathaly nie stała się do końca człowiekiem
- Jak to
???-nie to niemożliwe powtarzałem w duchu. Podeszłem do niej i wziąłem ją za
rękę.
- Ma jeszcze
ciepłą rękę – zauważyłem czując że łzy spływają mi ciurkiem po policzkach. – Ale
serce jej już nie bije…
- Och Max –
powiedziała mama podchodząc i obejmując
mnie – synu takie jest życie … - nie dokończyła gdyż przybiegł do nas Fred
- Volturii
przyjechali – powiedział
- Jeszcze
tego nam brakowało …
-
Otworzyć im – zapytał mnie chłopak
- Tak-
powiedziałem podnosząc się – I powiedz im że zaraz będę
-Dobra –
powiedziawszy to wybiegł z pokoju
- Max –
zaczął John – niemusisz z nimi rozmawiać
- Ale chcę …
Chwile później wchodziłem już do
jednego z wielu pokoi z Edwardem , Carlislem, Emmettem i Jackobem u boku.
-
Maksimilianie – usłyszałem głos ojca – Witaj Synu
- Taaa cześć
–powiedziałem
- A gdzież
jest Nathaly …- zapytał swym durnym głosem Aro a ja poczułem że łzy mi się
zbierają pod powiekami.
- A co was
to obchodzi… - Powiedział Edward
- Och
Edwardzie po co ta agresja – powiedział Aro – ja tylko chciałem jej dać to
–powiedziawszy to wyjął z kieszeni list.
- Co to jest
??? – zapytałem
- To list od
jej matki –wyjaśnił ojciec
- Co ???- wtrącił
oburzony Edward – Nasza matka nie żyje.
- Nasza ?- zdziwił
się Aro
- Nathaly była
moją siostrą – powiedział Edward a przybysze chyba nie zwrócili uwagi na to że Ed
nie powiedział „jest” tylko „była”.
- Zostawiła nam
go przed swoją śmiercią…
- Jak to ???
– zdziwiłem się – znaliście rodziców Nathaly i Edwarda
- Tak – powiedział
Kajus
-Nathaly – usłyszałem
z góry radosny głos Alice
- Co się stało
??? –zapytał mocno zdziwiony głos mojej kochanej Nathaly
Gdy to usłyszałem
zostawiłem gości z Włoch i popędziłem na górę.
***********************************************************************
Siemka wszystkim czytelnikom. Sorry że nie pisałam tak długo Zero weny było.
Ten rozdział masakra straszny mi wyszedł po prostu okropny no, ale wam może się podobać.
Dedykuje ten rozdział Patrycji i Kamili
Poroszę o dużo komentarzy i jak ktoś ma pomysł nie pisze.